Zbytnio rozpisywał się nie będę. Tydzień obfity w zmiany.Czesiek myślę że się u nas zadomowił na dobre. Obawy o to że Julka będzie go ciągała za głowę i rzucała trzymając za ogon były nieuzasadnione. Pytała tylko czy Czesio może iść z nią na podwórko i pociągać ją na sankach.Odpowiedź była oczywista…- nie tej zimy Julciu,Czesio jeszcze nie da rady i musisz poczekać;-)
Ale malowanie farbami szło im nader dobrze.Czesio nie zmienił maści – chociaż tak do dnia dzisiejszego nie wiadomo do końca jakiego jest on koloru ; ostał się tegoż samego jakiego był ostatniej niedzieli kiedy to do nas zjechał.
Liczę tylko na to że Julka w swoim rozwoju plastycznym nie będzie zmierzała w kierunku rzeźby współczesnej razem z Czesiem…że nie będą śrubokrętami,widelcami i pazurami ryły gipsu na ścianie i lakieru na frontach szafek…
Potem było sankowo, kulkowo i Mcdonaldowo.No bo przecież bo takim wysiłku trzeba uzupełnić niedobór zdrowej żywności – dzieci muszą przecież spożywać jak najwięcej zdrowych pokarmów!!
Dodaj komentarz